Tajemniczy Pollin
- Andżej-chan • Stempel
- Biały Chan
- Posty: 1256
- Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
- Kontakt:
-
OBYWATEL
ODZNACZENIA NANDYJSKIE
- Francisco País
- Posty: 207
- Rejestracja: 02 kwie 2024, 20:56
- Kontakt:
Re: Tajemniczy Pollin
Jedno takie dzieło warte jest więcej niż pareset postów z Nordaty. Wyborne!
PS. Ja o tych Kahunach nie słyszałem, muszę zrobić ekspedycję stanową do ich siedliska...
PS. Ja o tych Kahunach nie słyszałem, muszę zrobić ekspedycję stanową do ich siedliska...
Re: Tajemniczy Pollin
Jak zwykle świetna publikacja, wykonanie i redakcja na najwyższym poziomie.
Nie mówiąc już o treści, która jest wyśmienita.
Nie mówiąc już o treści, która jest wyśmienita.
- Andżej-chan • Stempel
- Biały Chan
- Posty: 1256
- Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
- Kontakt:
-
OBYWATEL
ODZNACZENIA NANDYJSKIE
Re: Tajemniczy Pollin
Dziękuję za pozytywne opinie! W całej Arcadii jest jeszcze wiele do odkrycia i zbadania... Oby tylko czasu i zapału starczyło.
- Andżej-chan • Stempel
- Biały Chan
- Posty: 1256
- Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
- Kontakt:
-
OBYWATEL
ODZNACZENIA NANDYJSKIE
NTV-7: Tajemniczy sygnał z Navimay
NTV-7: Tajemniczy sygnał z Navimay
Na wybrzeżu Konfederacji Stanów Arcadii, w niewielkim, ale prężnie się rozwijającym stanie Navimay, od lat powtarzana jest legenda miejska, która nieustannie intryguje mieszkańców oraz poszukiwaczy zjawisk paranormalnych. Chodzi o kanał telewizyjny NTV-7, którego istnienie nigdy nie zostało potwierdzone.
NTV-7 nie figuruje w żadnych oficjalnych rejestrach nadawców, ani nie posiada znanej lokalizacji nadajnika. Stacja ta kilka lat temu pojawiała się nagle wśród innych kanałów, najczęściej późno w nocy, kiedy większość mieszkańców Navimay śpi. Co warte podkreślenia, NTV-7 nie jest dostępna dla wszystkich — pojawia się tylko u wybranych osób, co jeszcze bardziej potęguje atmosferę tajemniczości i niepokoju.
Programy emitowane w NTV-7 są jeszcze bardziej niepokojące, niż efemeryczna natura stacji. Widzowie wielokrotnie zobaczyć mogli animacje, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak zwykłe bajki dla dzieci. Jednak produkcje te pełne były dziwacznych i niepokojących elementów. Postacie w bajkach często zachowywały się w niepokojąco nierealistyczny sposób, a fabuły obracają się wokół tematów przypominających przeżycia pacjentów szpitali psychiatrycznych. Bajke te stylizowane były stare, do ich produkcji używano starszych technik animacji, co dodawało im vintage'owego, ale jednocześnie niepokojącego charakteru.
Jeszcze dziwniejsze są przypadki, gdy NTV-7 transmituje nagrania z miejskich kamer monitoringu z różnych części Navimay. Te nagrania często nie mają dźwięku i są emitowane bez żadnego komentarza lub kontekstu. Co niepokojące, niektórzy mieszkańcy twierdzą, że widzieli na tych nagraniach sceny przemocy lub inne niepokojące zdarzenia, które nigdy nie zostały zgłoszone ani potwierdzone przez lokalne władze.
Różne teorie próbują wyjaśnić, skąd wzięła się NTV-7 i jakie jest prawdziwe pochodzenie oraz cel stacji. Jedna z najczęściej omawianych hipotez sugeruje, że NTV-7 to efekt eksperymentów związanych z nadawaniem telewizyjnym prowadzonych przez jedną z wielkich korporacji lub rząd. Eksperymentatorom miałoby zależeć na testowaniu wpływu mediów na świadomość społeczną. Według tej teorii, kanał mógłby być wykorzystywany do przeprowadzania psychologicznych eksperymentów (PsyOps) na nieświadomych widzach, analizując ich reakcje na niepokojące treści.
Inna teoria zakłada, że NTV-7 jest artefaktem cyfrowym, przypadkowym błędem w infrastrukturze telekomunikacyjnej, który pojawia się tylko w przypadku określonych, rzadkich warunków atmosferycznych lub technicznych. Ta mniej paranormalna koncepcja sugeruje, że przestarzałe i zapomniane przez czas nagrania mogą być niezamierzenie retransmitowane przez zaniedbane lub uszkodzone segmenty sieci.
Jest też grupa entuzjastów teorii spiskowych, która wierzy, że NTV-7 to manifestacja paranormalna lub nawet próba komunikacji przez pozaziemskie inteligencje. Według nich, dziwaczny charakter transmisji oraz ich tajemnicze pojawianie się mają na celu przekazanie ludzkości ważnych, ale zaszyfrowanych wiadomości. Dziwaczność programów może wiązać się także z niezrozumieniem przez kosmitów ludzkiej mentalności.
Nie ma jednoznacznych dowodów potwierdzających żadną z tych teorii, a zjawisko NTV-7 pozostaje jedną z największych tajemnic stanu Navimay. W obliczu braku konkretów, mieszkańcy mogą jedynie spekulować na temat prawdziwej natury i celów tego nieuchwytnego kanału.
NTV-7 nie figuruje w żadnych oficjalnych rejestrach nadawców, ani nie posiada znanej lokalizacji nadajnika. Stacja ta kilka lat temu pojawiała się nagle wśród innych kanałów, najczęściej późno w nocy, kiedy większość mieszkańców Navimay śpi. Co warte podkreślenia, NTV-7 nie jest dostępna dla wszystkich — pojawia się tylko u wybranych osób, co jeszcze bardziej potęguje atmosferę tajemniczości i niepokoju.
Programy emitowane w NTV-7 są jeszcze bardziej niepokojące, niż efemeryczna natura stacji. Widzowie wielokrotnie zobaczyć mogli animacje, które na pierwszy rzut oka wyglądają jak zwykłe bajki dla dzieci. Jednak produkcje te pełne były dziwacznych i niepokojących elementów. Postacie w bajkach często zachowywały się w niepokojąco nierealistyczny sposób, a fabuły obracają się wokół tematów przypominających przeżycia pacjentów szpitali psychiatrycznych. Bajke te stylizowane były stare, do ich produkcji używano starszych technik animacji, co dodawało im vintage'owego, ale jednocześnie niepokojącego charakteru.
Jeszcze dziwniejsze są przypadki, gdy NTV-7 transmituje nagrania z miejskich kamer monitoringu z różnych części Navimay. Te nagrania często nie mają dźwięku i są emitowane bez żadnego komentarza lub kontekstu. Co niepokojące, niektórzy mieszkańcy twierdzą, że widzieli na tych nagraniach sceny przemocy lub inne niepokojące zdarzenia, które nigdy nie zostały zgłoszone ani potwierdzone przez lokalne władze.
Różne teorie próbują wyjaśnić, skąd wzięła się NTV-7 i jakie jest prawdziwe pochodzenie oraz cel stacji. Jedna z najczęściej omawianych hipotez sugeruje, że NTV-7 to efekt eksperymentów związanych z nadawaniem telewizyjnym prowadzonych przez jedną z wielkich korporacji lub rząd. Eksperymentatorom miałoby zależeć na testowaniu wpływu mediów na świadomość społeczną. Według tej teorii, kanał mógłby być wykorzystywany do przeprowadzania psychologicznych eksperymentów (PsyOps) na nieświadomych widzach, analizując ich reakcje na niepokojące treści.
Inna teoria zakłada, że NTV-7 jest artefaktem cyfrowym, przypadkowym błędem w infrastrukturze telekomunikacyjnej, który pojawia się tylko w przypadku określonych, rzadkich warunków atmosferycznych lub technicznych. Ta mniej paranormalna koncepcja sugeruje, że przestarzałe i zapomniane przez czas nagrania mogą być niezamierzenie retransmitowane przez zaniedbane lub uszkodzone segmenty sieci.
Jest też grupa entuzjastów teorii spiskowych, która wierzy, że NTV-7 to manifestacja paranormalna lub nawet próba komunikacji przez pozaziemskie inteligencje. Według nich, dziwaczny charakter transmisji oraz ich tajemnicze pojawianie się mają na celu przekazanie ludzkości ważnych, ale zaszyfrowanych wiadomości. Dziwaczność programów może wiązać się także z niezrozumieniem przez kosmitów ludzkiej mentalności.
Nie ma jednoznacznych dowodów potwierdzających żadną z tych teorii, a zjawisko NTV-7 pozostaje jedną z największych tajemnic stanu Navimay. W obliczu braku konkretów, mieszkańcy mogą jedynie spekulować na temat prawdziwej natury i celów tego nieuchwytnego kanału.
- Andżej-chan • Stempel
- Biały Chan
- Posty: 1256
- Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
- Kontakt:
-
OBYWATEL
ODZNACZENIA NANDYJSKIE
Droga w poprzek czasu
Droga w poprzek czasu
W centralnej części Konfederacji Stanów Arcadii, pomiędzy stanami Navimay i Wildland, rozciąga się niemal całkowicie prosta autostrada międzystanowa, nazywana w popularnej prasie "Drogą w poprzek czasu". Ta niepozorna trasa, biegnąca między innymi przez niezorganizowane terytoria pod jurysdykcją rządu federalnego, kryje w sobie tajemnicę, która zaintrygowała kierowców, podróżników i badaczy zjawisk paranormalnych z całego kraju. W czasie podróży tą autostradą niektórzy kierowcy całkowicie tracą poczucie czasu, wpadając w anomalię czasowo-przestrzenną, której skutki są zarówno fascynujące, jak i przerażające.
Opowieści o dziwnych zjawiskach na tej autostradzie zaczęły krążyć już kilka lat temu, kiedy to pierwsze relacje zdezorientowanych kierowców pojawiły się w lokalnych mediach. Jednym z pierwszych, którzy doświadczyli tego zjawiska i przedstawili je opinii publicznej, był Mark Johnson, doświadczony kierowca ciężarówki. W swojej relacji opowiedział, jak w pewien zwyczajny piątkowy wieczór wyruszył z Navimay z zamiarem dotarcia do Wildland w ciągu kilku godzin.
„To miała być rutynowa trasa”, wspomina Johnson. „Jednak po kilku godzinach jazdy zauważyłem, że zegar na desce rozdzielczej pokazuje 3:00 w nocy, choć według moich obliczeń powinienem być już na miejscu. Co więcej, czułem się, jakby minęło zaledwie kilka minut. To było jak przeskok w czasie”.
Podobne doświadczenia miał również Tom Riley, turysta, który postanowił przejechać się tą drogą z ciekawości. Riley, znany z dokumentowania swoich podróży na popularnym blogu, opisał, jak jego samochód nagle zaczął dziwnie się zachowywać, a zegarek na jego ręku przestał działać. Kiedy dotarł do celu, okazało się, że jego kilkugodzinna podróż trwała... 24 godziny.
Tajemnicze zjawiska na „Drodze w poprzek czasu” przyciągnęły również uwagę entuzjastów zjawisk niewyjaśnionych. Dr Laura Mitchell, kontrowersyjna fizyk specjalizująca się w anomaliach czasowych, przeprowadziła serię badań na tym obszarze. Według jej teorii, autostrada może przebiegać przez obszar o nietypowej strukturze czasoprzestrzennej, co powoduje, że czas płynie tam w sposób nieliniowy. „To jakby droga była swoistą szczeliną w czasoprzestrzeni”, tłumaczy Mitchell. „Podróżujący nią mogą doświadczać przyspieszenia lub spowolnienia czasu w zależności od warunków zewnętrznych, takich jak pole magnetyczne czy promieniowanie kosmiczne”.
Mimo licznych doniesień o anomaliach, władze nigdy nie potwierdziły występujących na drodze zagrożeń. Ustawiono jednak znaki ostrzegawcze przypominają kierowcom o potencjalnych niebezpieczeństwach, przyznając, że niemal całkowicie prosta autostrada może przyczyniać się do utraty koncentacji. Mimo niepokojących relacji, droga przyciąga coraz więcej ciekawskich podróżników, pragnących na własnej skórze doświadczyć fenomenu czasowego. Lokalne władze apelują o ostrożność i zalecają, aby podróżujący mieli ze sobą dodatkowe zapasy wody i jedzenia, na wypadek gdyby ich podróż niespodziewanie się wydłużyła.
Opowieści o dziwnych zjawiskach na tej autostradzie zaczęły krążyć już kilka lat temu, kiedy to pierwsze relacje zdezorientowanych kierowców pojawiły się w lokalnych mediach. Jednym z pierwszych, którzy doświadczyli tego zjawiska i przedstawili je opinii publicznej, był Mark Johnson, doświadczony kierowca ciężarówki. W swojej relacji opowiedział, jak w pewien zwyczajny piątkowy wieczór wyruszył z Navimay z zamiarem dotarcia do Wildland w ciągu kilku godzin.
„To miała być rutynowa trasa”, wspomina Johnson. „Jednak po kilku godzinach jazdy zauważyłem, że zegar na desce rozdzielczej pokazuje 3:00 w nocy, choć według moich obliczeń powinienem być już na miejscu. Co więcej, czułem się, jakby minęło zaledwie kilka minut. To było jak przeskok w czasie”.
Podobne doświadczenia miał również Tom Riley, turysta, który postanowił przejechać się tą drogą z ciekawości. Riley, znany z dokumentowania swoich podróży na popularnym blogu, opisał, jak jego samochód nagle zaczął dziwnie się zachowywać, a zegarek na jego ręku przestał działać. Kiedy dotarł do celu, okazało się, że jego kilkugodzinna podróż trwała... 24 godziny.
Tajemnicze zjawiska na „Drodze w poprzek czasu” przyciągnęły również uwagę entuzjastów zjawisk niewyjaśnionych. Dr Laura Mitchell, kontrowersyjna fizyk specjalizująca się w anomaliach czasowych, przeprowadziła serię badań na tym obszarze. Według jej teorii, autostrada może przebiegać przez obszar o nietypowej strukturze czasoprzestrzennej, co powoduje, że czas płynie tam w sposób nieliniowy. „To jakby droga była swoistą szczeliną w czasoprzestrzeni”, tłumaczy Mitchell. „Podróżujący nią mogą doświadczać przyspieszenia lub spowolnienia czasu w zależności od warunków zewnętrznych, takich jak pole magnetyczne czy promieniowanie kosmiczne”.
Mimo licznych doniesień o anomaliach, władze nigdy nie potwierdziły występujących na drodze zagrożeń. Ustawiono jednak znaki ostrzegawcze przypominają kierowcom o potencjalnych niebezpieczeństwach, przyznając, że niemal całkowicie prosta autostrada może przyczyniać się do utraty koncentacji. Mimo niepokojących relacji, droga przyciąga coraz więcej ciekawskich podróżników, pragnących na własnej skórze doświadczyć fenomenu czasowego. Lokalne władze apelują o ostrożność i zalecają, aby podróżujący mieli ze sobą dodatkowe zapasy wody i jedzenia, na wypadek gdyby ich podróż niespodziewanie się wydłużyła.
- Andżej-chan • Stempel
- Biały Chan
- Posty: 1256
- Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
- Kontakt:
-
OBYWATEL
ODZNACZENIA NANDYJSKIE
Demon kolei
Demon kolei
Na przełomie wieków XIX i XX, gdy Imperium Brodryjskie ogarniać zaczynała przyspieszona rewolucja przemysłowa, w sercu Nowej Ordzie miało miejsce wydarzenie, które do dziś nie znalazło racjonalnego wytłumaczenia. W 1903 roku, w szare, zimowe popołudnie, pociąg towarowy wyruszył z Broskwy do Bundżadaru, przewożąc wyprodukowane w stolicy maszyny i kilka skrzyń rzadkich minerałów. Zniknięcie tego pociągu, które nastąpiło tej samej nocy, zapoczątkowało serię zagadek, które wstrząsnęły regionem.
Pociąg miał przybyć do Bundżadaru dwa dni później o świcie, ale nigdy tam nie dotarł. Ekipy poszukiwawcze przeczesywały trasę kolejową i przyległe lasy, ale nie znaleziono ani jednego śladu – ani wraku, ani ładunku, ani ciał załogi. Nie znaleziono również żadnych podejrzanych śladów na śniegu. Carscy śledczy z samej Broskwy szczegółowo badali sprawę, ale również im nie udało się niczego ustalić.
W 1906 roku miało miejsce kolejne zniknięcie pociągu, tym razem pasażerskiego, które tylko wzmocniło strach i podejrzenia o nadnaturalne działanie na tej trasie. Raporty o dziwnych światłach na niebie i problemach technicznych pociągów rozbudziły lokalne legendy o duchach i klątwach. W ciągu kolejnych lat na trasie Broskwa-Bundżadar dochodziło do kolejnych dziwnych zdarzeń. W 1912 roku, grupa geologów podróżująca pociągiem twierdziła, że wdłuż trasy widziała miejscowości, których próżno szukać na mapach.
Dziś, mimo że linia kolejowa z Broskwy do Bundżadaru jest bardzo nowoczesna, niektórzy pracownicy i pasażerowie twierdzą, że nadal słyszą dziwne dźwięki, a w zimowe noce czują tajemniczy chłód. Co więcej, ludzie mieszkający wzdłuż trasy twierdzą, że w okolicach pełni księżyca można czasami dostrzec blaski świateł w miejscach, gdzie dawniej znikały pociągi.
Nie wiadomo, czy tajemnice te kiedykolwiek zostaną rozwiązane, ale jedno jest pewne: linia kolejowa z Broskwy do Bundżadaru pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych tras we wschodniej Nordacie.
Pociąg miał przybyć do Bundżadaru dwa dni później o świcie, ale nigdy tam nie dotarł. Ekipy poszukiwawcze przeczesywały trasę kolejową i przyległe lasy, ale nie znaleziono ani jednego śladu – ani wraku, ani ładunku, ani ciał załogi. Nie znaleziono również żadnych podejrzanych śladów na śniegu. Carscy śledczy z samej Broskwy szczegółowo badali sprawę, ale również im nie udało się niczego ustalić.
W 1906 roku miało miejsce kolejne zniknięcie pociągu, tym razem pasażerskiego, które tylko wzmocniło strach i podejrzenia o nadnaturalne działanie na tej trasie. Raporty o dziwnych światłach na niebie i problemach technicznych pociągów rozbudziły lokalne legendy o duchach i klątwach. W ciągu kolejnych lat na trasie Broskwa-Bundżadar dochodziło do kolejnych dziwnych zdarzeń. W 1912 roku, grupa geologów podróżująca pociągiem twierdziła, że wdłuż trasy widziała miejscowości, których próżno szukać na mapach.
Dziś, mimo że linia kolejowa z Broskwy do Bundżadaru jest bardzo nowoczesna, niektórzy pracownicy i pasażerowie twierdzą, że nadal słyszą dziwne dźwięki, a w zimowe noce czują tajemniczy chłód. Co więcej, ludzie mieszkający wzdłuż trasy twierdzą, że w okolicach pełni księżyca można czasami dostrzec blaski świateł w miejscach, gdzie dawniej znikały pociągi.
Nie wiadomo, czy tajemnice te kiedykolwiek zostaną rozwiązane, ale jedno jest pewne: linia kolejowa z Broskwy do Bundżadaru pozostaje jedną z najbardziej tajemniczych tras we wschodniej Nordacie.
- Andżej-chan • Stempel
- Biały Chan
- Posty: 1256
- Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
- Kontakt:
-
OBYWATEL
ODZNACZENIA NANDYJSKIE
Bialeńczycy na tropie Agharty
Bialeńczycy na tropie Agharty
W lecie 2019 r. w Republice Bialeńskiej podjęto się zadania tyleż fascynującego, co trudnego i niebezpiecznego. Rozpoczęto poszukiwania wejścia do Agharty – mitycznej krainy wiecznej szczęśliwości i dobrobytu, w której schronili się przedstawiciele hipotetycznej cywilizacji sprzed kataklizmu datowanego na ok. 15 tys. lat p.n.e. Pośród licznych problemów związanych z wyprawą, najistotniejszy był ten, że nie było zgody co do lokalizacji wejścia do Agharty.
W związku z dreamlandzką wyprawą do Solardii, jednej z potencjalnych lokalizacji, „Tajemniczy Pollin” postanowił nieco przybliżyć bialeńskie poszukiwania mitycznej krainy. Zacząć wypada od wymienienia potencjalnych lokalizacji Agharty, które przedstawili Andrzej Swarzewski oraz Bartłomiej Demiatycz, uczestnicy bialeńskich podróży.
Potencjalne lokalizacje
Jedną z rozważanych możliwości była Santera, co wiązało się z szaloną teorią, iż przed kataklizmem Pollin zamieszkiwany był przez inteligentne grzyby, kontynuujące obecnie swoją cywilizację w podziemiach. Najważniejszą poszlaką na rzecz tej lokalizacji był fakt, że wśród mieszkańców Santery do dziś występuje kult grzybów, co jest przyczyną licznej teorii konspiracji. Niestety władze tegoż państwa nie wydały zgody na zagraniczne badania. Może dziś, gdy Santera jest już państwem upadłym i nie trzeba już nikogo prosić o zgodę, warto ponowić próbę i skierować się w tym kierunku?
Drugą potencjalną lokalizacją były stepy Nordaty, a więc prawdopodobnie tereny dzisiejszej Nowej Ordy lub Repujerstanu (obecnie część Westlandu, Federacja Nordacka). Rozważano, że pod ziemią, na słabo zaludnionych ziemiach, ukryć się mogli prehistoryczni naukowcy, którzy posiedli zdolność klonowania i modyfikowania genetycznego własnych ciał, które dzięki temu zdatne byłyby do trwałego życia pod powierzchnią. Dzisiaj badania na ziemiach ordyjskich nie spotkałyby się z jakimikolwiek problemami, gdyż chan jest entuzjastą mitu o Agharcie i dołożyłby wszelkich starań, by wesprzeć poszukiwaczy.
Pod uwagę brano także Republikę Zapytaj, o bliżej nieokreślonej lokalizacji. W okolicach 2014 r. Konstanty Jerzy Michalski, szef bialeńskiej dyplomacji, zapowiadał sprowadzenie z tego państwa wielu nowych mikronautów. Dzisiaj Zapytaj zostałoby być może zaakceptowane przez inne państwa, wówczas jednak byty nieposiadające forum nie były uważane za mikronacje. Dlatego też próżno szukać kraju tego na mapie.
Agharta mogła znajdować się także w Sambanie Zachodnim, należącym dawniej do Al Rajnu, w czasie wypraw będącym obszarem bez przynależności państwowej, a obecnie znajdującym się w składzie Voxlandu.
Rozważano również, czy wejście do mitycznej krainy nie znajduje się na ziemiach dawnej Solardii, ze szczególnym uwzględnieniem Evilstone, pierwszej polskiej mikronacji, założonej jeszcze w 1995 r. Legendy sugerowały, że tamtejsza cywilizacja mogła wywodzić się jeszcze z czasów kataklizmu, a samo Evilstone było punktem spajającym starą i nową epokę.
Kolejna koncepcja wskazywała, że wejście do Agharty mogło znajdować się na Kontynencie Południowym, a więc na Hiperborei. Podejrzewano, że potencjalne wejście do Agharty na Hiperborei może znajdować się na ziemiach dawnego Maharadżatu Tirimudzii lub Królestwa Aryunu. Szczególną uwagę zwraca się na Szkarłatną Fortecę w Tirimudzii, gdzie znajduje się tajemnicza krypta dostępna tylko dla maharadżów i ich kluczników. Chociaż nie ma jednoznacznych dowodów na związek tego miejsca z Aghartą, fakt, że społeczeństwa hiperborejskie były wierne Tradycji Pierwotnej, sprawia, że teoria ta wydaje się warta dalszych badań.
Ponadto rozważano położenie mitycznego krainy na obszarze Interlandzkiej Orientyki Zachodniej, na biegunie północnym oraz na biegunie południowym. Ciekawa historia wiąże się z ostatnią z wymienionych lokalizacji. Demiatycz sugeruje, że południowe rejony Mikroświata, zwłaszcza te na południe od Kontynentu Południowego. XIX-wieczny bialeński okultysta Emanuel Karkettel miał twierdzić, iż południowy kraniec planety był stanowił duchowe centrum praojczyzny ludzkości w Złotej Erze (Satja-Judze). Według niego, ludzkość podlegała stopniowej dewolucji pod wpływem demonicznych energii Północy, stojących w opozycji do Ducha Południa. Ślady tej wielkości miałyby przetrwać w duchowo zaawansowanych cywilizacjach Hiperborei. Teoria nie wyjaśnia jednak, co dokładnie działo się na Dalekim Południu po kataklizmie ani w obecnej epoce Kali-Jugi.
Wyprawy
Pierwsza spośród bialeńskich podróży skierowała się w lipcu 2019 r. do Sambanu Zachodniego, położonego bardzo blisko należących do Republiki Wysp Przyjaźni. Poza wymienionymi już Demiatyczem i Swarzewskim, w ekspedycji udział wzięli: Jan Sapieha, Ronon Dex oraz Ali ibn Abi Talib. Jej dodatkowymi celami, uzasadniającymi dofinansowanie z budżetu, było sprawdzenie sytuacji na ziemiach postrajńskich oraz nawiązanie kontaktu z władzami politycznymi i religijnymi.
Samoloty z uczestnikami wyprawy wyruszyły z lotniska w Venomanii i skierowały się prosto do celu, który okazał się być regionem ogarniętymi konfliktami i rozdrobnieniem politycznym. Grupa podróżników, udając ochronę ajatollaha, ląduje w Ururu, gdzie napotyka miejscową biedotę, a następnie dostąpiła zaszczytu audiencji u miejscowego sułtana. Wyjawienie prawdziwego celu podróży spotkało się ze wściekłością monarchy, w wyniku czego poszukiwacze zostali pozbawieni środków do życia. Dalszą drogę musieli odbyć na wielbłądach. Zdecydowanie bardziej pozytywny był przebieg spotkania z podpułkownikiem al-Talhim, który rozpoznaje jednego z członków ekspedycji. Mimo początkowej gościnności, grupa znajduje się w niepewnej sytuacji w Kiku, gdzie ma się spotkać ze zgromadzeniem plemion i przekonać je do realizacji koncepcji politycznych podpułkownika.
Mimo ostrzeżeń, Bartłomiej Demiatycz dzień przed zaplanowanym spotkaniem zdecydował się na spacer po stosunkowo spokojnym i uporządkowanym mieście, co kontrastowało z dotychczasowymi doświadczeniami podróżników w innych częściach Sambanafryki. Podczas wędrówki został zaczepiony przez starszego mężczyznę, miejscowego szamana wyznającego woodyzm bantuński, który opowiedział mu legendę o ukrytym królestwie pełnym bogactw, zamieszkałym przez mityczne istoty i dostępnym tylko dla nielicznych. Na zakończenie rozmowy szaman wręczył mu tajemniczy przedmiot, którego przeznaczenie pozostaje nieznane. Podróżnik, pełen niepokoju i podejrzliwości, schował przedmiot i powrócił do miejsca zakwaterowania.
Z kolei Jan Sapieha miał szczęście spotkać człowieka, który podzielił się historią o swoim pobycie w miejsc, które nazwał Aghartę. Opisał on tę krainę jako niewielką, otoczoną murem wyspę na rzece, gdzie spędził łagodną zimę. Wyspa była urokliwa, z przejrzystą wodą i łagodnym klimatem, co pozwalało na uprawę winorośli i figowców. Mężczyzna wspominał to miejsce z nostalgią i żalem, porównując swoje uczucia do rozstania z ukochaną.
Po powrocie Demiatycza i Sapiehy do obozu, członkowie ekspedycji zebrali się, aby porównać zebrane informacje na temat Agharty. Sułtan Ururu uważał ją za siedzibę Iblisa, przywódcy zbuntowanych dżinnów, podczas gdy kapłan bantuńskiego woodyzmu opisywał ją jako ukryte królestwo pełne bogactw. Rozmówca Jana twierdził, że to wyspa, na której nawet przebywał. Wersje te były sprzeczne, co sugerowało, że Agharta funkcjonuje w świadomości lokalnych mieszkańców, ale jej dokładna natura pozostaje niejasna. Zdecydowano, że w pierwszej kolejności należy wrócić do kraju, a przyszłe wyprawy lepiej przygotować, zapewniając sobie większą eskortę.
13 lipca doszło do spotkania ze Zgromadzeniem, na którym obecni byli liczni lokalni przywódcy. Sytuacja w regionie była dramatyczna: bieda, wojny domowe i brak żywności. Zgromadzenie było podzielone na trzy frakcje: sambanafrykańskich socjalistów, rajńskich lojalistów oraz fundamentalistów religijnych, co utrudniało wszelkie próby integracji. Obrady nie przyniosły konkretnych rezultatów, a członkowie ekspedycji zostali oskarżeni o okultyzm przez Sułtana Ururu, co mogło zakończyć się tragicznie, gdyby nie interwencja podpułkownika al-Talhiego. Ostatecznie umożliwiono im powrót na Wyspy Przyjaźni.
Pozostały dzień spędzili w Kiku, przeglądając ocalałe biblioteki i próbując zdobyć więcej informacji o Agharcie, lecz natrafiali jedynie na sprzeczne dane, a ich działania były śledzone przez podejrzane osoby. 14 lipca wieczorem zostali zabrani do Ururu, skąd mieli wrócić samolotami na Wyspy Przyjaźni. Przed odlotem dowiedzieli się, że Sarmaci pilnie strzegą bezużytecznego z pozoru kawałka pustyni, którego lokalizacja przypominała mapy wskazujące na wejście do Agharty. Sugerowało to, że coś ważnego może kryć się w tym rejonie...
Krótko po powrocie, już pod koniec lipca, rozważano wyprawę do Santery. Poproszono nawet tamtejsze władze o zgodę, niestety jej nie uzyskano. Wobec konieczności zmiany planów, Bartłomiej Demiatycz zaszył się w bibliotece Uniwersytetu Bialeńskiej i napisał najlepszą po dziś dzień pracę na temat Agharty, wydane asumptem Bractwa Zielonego Płomienia „W poszukiwaniu Agharty”. W tekście tym autor opisał legendę o Agharcie, stwierdzając, iż od dawna fascynuje ona mieszkańców Pollinu. Zauważył jednocześnie, że istnienie tej krainy jest niepewne, a opowieści jej dotyczące wykluczają się nawzajem
Demiatycz opisał też potencjalne lokalizacje Agharty (częściowo na podstawie tego wyliczenia napisano wstęp do niniejszego artykułu) oraz przedstawił bialeńskie poszukiwania tego mitycznego miejsca. Autor wyraził także przekonanie, w imieniu kierowanego przez siebie Bractwa Zielonego Promienia, iż uznaje istnienie Agharty za bardzo prawdopodobne, widząc w niej potencjalne centrum duchowe, które może odegrać kluczową rolę w przyszłości Mikroświata. Agharta ma być miejscem, gdzie przechowywana jest Tradycja Pierwotna, i skąd w odpowiednim czasie ma wyjść władca, który przywróci porządek na świecie. Stwierdził także, iż kraina ta, mimo sprzeczności wśród podań ją opisujących, jest ważnym elementem mistycznej tradycji Mikroświata.
Już kilka dni później, 27 lipca, ogłoszono kolejną wyprawę, która tym razem skierować się miała na Hiperboreę. Swarzewski uzasadnił taki kierunek podróży sugestiami zawartymi w opisanej powyżej publikacji Demiatycza. Podróż miał posiadać również charakter sentymentalny, ze względu na dawne stosunki z państwami funkcjonującymi niegdyś na Kontynencie Południowym. Organizatorzy zachęcali do kontaktu z dawnymi mieszkańcami tych państw i zapraszają ich do udziału w wyprawie. W związku z doświadczeniami z poprzedniej ekspedycji do Sambanafryki, zaplanowano zabranie ze sobą obstawy militarnej.
W wyprawie, poza Swarzewskim (niestety Demiatycz w międzyczasie wyjechał z Bialenii w niewiadomym kierunku i nie uczestnił w podróży), udział wziął także Ronon Dex „jako zabezpieczenie militarno-techniczno-logistyczne”, Joahim von Ribertrop, Jan Sapieha, Kamil Veriopin oraz Adam Aleksander II. Wyprawa hiperborejska była właściwie podróżą w nieznane. Kontynent ten nie był naniesiony na większość ówczesnych map, nie działało tam wówczas (podobnie jak i obecnie) żadne uznawane międzynarodowo państwo.
W skład zespołu morskiego na wyprawę do Hiperborei wchodzą m.in. dwa lotniskowce (jeden z Gwardii Wysp Przyjaźni, drugi z Gwardii Venomanii), okręt liniowy z Wysp Przyjaźni, ciężki krążownik z Gwardii Venomanii oraz sześć niszczycieli (cztery z Gwardii Venomanii i dwa z Gwardii Razorna). Ze względu na brak wyszkolonych załóg na jednostkach z Wysp Przyjaźni, zdecydowano się na uzupełnienie ich doświadczonymi załogami z innych okrętów, m.in. z Razorna (lenno Ronona Dexa) i Venomanii (lenno Andrzeja Swarzewskiego). Lotniskowiec "Wakana" został obsadzony załogą składającą się z doświadczonych oficerów i podoficerów z innych jednostek, a dowództwo przejął Ronon Dex. Okręt liniowy "Amaria" obsadzono rezerwistami z ORB "Niezwyciężony". Dla lotniskowca "Wakana" zapewniono 86 samolotów, pochodzących z różnych eskadr Gwardii Venomanii i Razorna, które będą pełnić role myśliwskie, bombowe i szkoleniowe. Lotnicy z Wysp Przyjaźni będą trenować na tych samolotach podczas rejsu. Dodatkowo, na pokładzie znalazły się specjalne maszyny, w tym osobiste samoloty Ronona Dexa i Gubernatora Filexa (Kamil Veriopin). Lekki lotniskowiec należący do gwardii Venomanii zabrał 36 samolotów z 43. i 44. Eskadry, przeznaczonych do zadań myśliwsko-bombowych i torpedowych.
Ekspedycja wylądowała 15 września w okolicach Kacperpolis, dawnej stolicy Królestwa Aryunu. Lider grupy przeczytał pozostałym podróżnikom fragment encyklopedii, opisujący specyfikę kultury aryuńskiej, którą najlepiej obrazowały górujące nad miastami kopulaste budowle, bazary i tradycyjne stroje. Kacperpolis, niegdyś wielomilionowe miasto, leży w jednym z najcieplejszych regionów Aryunu. Wizyta w mieście wynikała głównie z ciekawości ekspedycji, ponieważ żadne źródła nie wskazywały na to, by wejście do Agharty miało znajdować się w Aryunie.
Po dotarciu do granic stolicy Aryunu, ekspedycję powitali uzbrojeni strażnicy, którzy nie uwierzyli w zapewnienia poszukiwaczy Agharty, iż reprezentują Bialenię, i rozbroili ich. Podróżnicy zaprowadzeni zostali przed Nalinakszę, przywódcę miasta, który zdobył władzę po "apokalipsie" w wyniku walk z bandytami, których nazywał "siłami entropii". Nalinaksza, choć niechętnie udzielał informacji, pozwolił im pozostać w mieście i zgodził się pomóc im dotrzeć do Xocotli, gdzie cywilizacja miała się jeszcze trzymać. Ostrzegał jednak, że im dalej w stronę Tirimudzii, tym większe niebezpieczeństwo. Włodarz miasta nie chciał lub nie mógł podzielić się wieściami z Maharadżatu. Ekspedycja postanowiła na własną rękę poznać miasto i zorientować się w sytuacji, zdając sobie sprawę, że to może być ich jedyna wizyta w tym miejscu.
Wizyta w Xocotli była krótka. Miasto, podobnie jak stolica Aryunu, uniezależniło się po upadku Królestwa i stało się oazą cywilizacji pośród dziczy. Xocotli prowadziło handel z Kacperpolis i okolicznymi osadami, ale kontakty z Tirimudżią były sporadyczne. Gubernator Xocotli wspomniał, że wysłał do maharadżatu dwie wyprawy, które już nie powróciły, wobec czego zaprzestano dalszych prób kontaktu. Uczestnicy ekspedycji z Volkianu (obecnie część Związku Winkulijskiego) byli niezadowoleni z konieczności oddania broni podczas pobytu w mieście, ale wizyta nie trwała długo i rychło ją odzyskali. Jan Lubomorski-Dostojewscy i jego kamraci badali mapy okolicy, oceniając stan dróg i pytając lokalnych żołnierzy o zagrożenia. Okazało się, że teren jest stosunkowo bezpieczny, z niewielką liczbą drapieżników i rozbójników.
Następnie poszukiwacze Agharty do Jodzii, Miasta Wspaniałego, będącego dawniej stolicą maharadżatu. Tam zamiast typowych dla Hiperborei ruin, zobaczyli tętniącą życiem i piękną metropolię, pełną szczęśliwych ludzi. Choć niecodzienny wygląd podróżników wzbudzał zainteresowanie, nikt ich nie zaczepiał. Wkrótce pojawiła się stara limuzyna, z której wysiadł bramin Srinivasa i zaprosił ich do siebie. Opowiedział, że kiedyś był naukowcem, ale po przejęciu władzy przez Wardhamanę, który ogłosił zatrzymanie Kalijugi na południowej półkuli, stał się braminem. Wardhamana zlikwidował kontakty z północą, spalił niebezpieczne książki i wprowadził autarkię. Srinivasa wspomniał o Krypcie, gdzie odkryto trójpalczastą mumię i szkarłatny klucz, który według Wardhamany otworzy Szkarłatne Wrota na końcu Mahajugi. Choć podróżnicy (ani nikt inny z Północy) nie mogli zostać w Jodzii, Srinivasa obiecał im bogactwa i zaszczyty, jeśli odnajdą drzwi do których pasować będzie szkarłatny klucz. Przybysze dowiedzieli się również, że Wardhamana zniknął po przemianach, rzekomo udając się jeszcze dalej na Południe.
Ekspedycja powróciła do Bialenii, by już wkrótce rozpocząć snucie planów na temat podróży na jeszcze dalsze Południe, a konkretnie na biegun. Wierzono, że tam mogą się wrota do Agharty, które otwarte zostaną przez znajdujący się w Tirimidżii szkarłatny klucz. Planowana wyprawa miała na celu nie tylko poszukiwanie mitycznej krainy, ale także zbadanie bieguna południowego.
Uczestnicy wyprawy zebrali się 7 listopada w Venomanii, gdzie przygotowali się do wyruszenia o świcie. Pierwszym celem wyprawy było dotarcie do Kartuscynia, siedmiogrodzkiego miasta na wyspie na południe od Kontynentu Południowego. Tam zaplanowano zasięgnąć opinii miejscowych, zwłaszcza żeglarzy i wielorybników, i ewentualnie pozyskać dodatkowych towarzyszy podróży. Uczestnicy przygotowywali się na długą i wyczerpującą ekspedycję.
Poszukiwacze kontynuowali podróż, docierając do Siedmiogrodu, gdzie miejscowy nauczyciel, uznawany za najmądrzejszego człowieka w okolicy, naszkicował na mapie trasę do bieguna. Ostrzegł, że wielu przed nimi próbowało i nie wróciło, ale istnieje legenda o wyprawie, która zakończyła się sukcesem. Podobno podczas Wielkiej Wojny Mikroświatowej Scholandczycy odkryli nową wyspę, nazwali ją Nowy Arden, i założyli tam bazę. Mimo zakończenia wojny, widziano samoloty lecące na południe. Kartuscyń okazał się miastem dość gościnnym. Najbardziej rozmowni byli miejscowi rybacy, którzy jednak niewiele wiedzieli o biegunie, choć powszechnie wierzyli w istnienie Nowego Arden, opisując wyspę jako teren mroźny i niezdatny do zamieszkania przez człowieka.
Ekspedycja podejrzewali, że może to być początek kontynentu otaczającego biegun. Następnego dnia planowano udać się do Cayo Largo Grad, a potem sprawdzić istnienie Nowego Arden, z nadzieją na znalezienie pozostałości po scholandzkiej bazie. Ekspedycji towarzyszyło wielu Siedmiogrodzian, którzy postanowili dołączyć do bialeńskich poszukiwaczy tajemnic. 9 listopada ekspedycja dotarła do dawnego kurortu, który po kataklizmie przypominał miejsce postapokaliptyczne.
Następnego, skoro świt, ekspedycja wyruszyła na poszukiwanie Nowej Arden. Grupa składała się z osiemnastu osób, w tym trzech liderów, dziesięciu Pretorian i pięciu Siedmiogrodzian. Konieczne było wykorzystanie lodołamacza, który podróżnikom wypożyczyła za niewielką opłatą siedmiogrodzka milicja.. Po jakimś czasie, z powodu grubej pokrywy lodowej, zmieniono środek transportu na skutery śnieżne. Ekspedycja zmierzała w stronę południka zerowego, zaznaczonego na mapie przez Pela Nandera, nie będąc pewna, czy znajdują się na terytorium kontrolowanym niegdyś przez Scholandię lub czy dotarli już na kontynent otaczający biegun południowy. Warunki stawały się coraz bardziej ekstremalne, a śladów po scholandzkiej misji wciąż nie było. Uczestnicy zaczęli zastanawiać się nad nazwą dla krainy, w której się znaleźli, zdając sobie sprawę, że tereny te mogą kryć nieznane kultury lub ogromny ocean. Ekspedycja była zdeterminowana, by odkryć, co naprawdę leży na południe od Hiperborei.
12 listopada doszło do niesubordynacji pretorian, którzy wymusili przedwczesne rozbicie obozu. Uczestnicy wyprawy starali się umilić sobie czas, fotografując lokalną faunę i florę oraz nadając nazwy nowo odkrytym miejscom. Chociaż oficjalną nazwą pozostaje "biegun", jeden z uczestników zaproponował nazwę "Nowa Bialenia", nawiązującą do miejsca, skąd wyruszyli. Uczestnicy mają nadzieję, że dalsza część wyprawy przebiegnie bez zakłóceń, co pozwoli im szybko zakończyć misję i powrócić do domu. 15 listopada, z okazji 6. Rocznicy Republiki Bialeńskiej, ekspedycja zdobyła najwyższy zaobserwowany szczyt. Uczestnicy umieścili tam proporzec z flagą państwową i wspólnie zaśpiewali pieśni ludowe. Szczyt został nazwany imieniem Ojców Założycieli.
13 listopada Bialeńczycy odkryli opuszczone i zniszczone igloo, co sugerowało, że w okolicach bieguna mogą okresowo mieszkać ludzie, roboczo nazwani Biegunitami. Uczestnicy spekulowali, że Biegunici mogli zachować pamięć o scholandzkiej obecności na tych terenach. Następnego dnia burza śnieżna unieruchomiła ekspedycję na cały dzień, więc rozpoczęto świętowanie rocznicy Republiki Bialeńskiej. Kilka dni później na odległym wzgórzu uczestnicy zauważyli maszt, który kiedyś mógł nosić flagę, być może scholandzką. Zaobserwowano także dziwne, symetryczne kręgi.
17 listopada odbyła się "Operacja igloo”. Jeden z uczestników poddał w wątpliwość wcześniejsze wnioski o opuszczeniu igloo przez Biegunitów. Postanowił ukryć się i czekać. Zauważono dwóch nieznanych przybyszów weszło do igloo, ale komunikacja była trudna, aż do wspólnego opróżnienia butelki Admusena. Po tym nawiązano kontakt i ułożono wspólnie pieśń. Przybysze okazali się pomocni, oferując pomoc w powrocie do bazy. Już następnego dnia wyprawa została przerwana z uwagi na wypadek Andrzeja Swarzewskiego podczas wspinaczki górskiej.
Kolejnych ekspedycji przez długi czas nie było… Dopiero na wiosnę 2020 r. Ametyst Faradobus zorganizował drugą wyprawę do Sambanu Zachodniego, jednak jej cele były bardziej przyziemne i nie skupiano się na odnalezieniu wejścia do mitycznej Agharty. Trzy lata później sytuację w Sambanie Zachodnim badał (już nie z ramienia Bialenii, lecz Voxlandu) Joahim von Ribertrop, ale i on nie wspominał w swoich raportach o Agharcie.
Podsumowanie
Gdy wreszcie zakończyłem pisanie tego artykułu, okazało się, że wyprawa do Solardii już się przedwcześnie zakończyła. Wielka szkoda. Zamiast podsumowywania treści artykułu, chciałbym przedstawić kilka sugestii dla potencjalnych poszukiwaczy Agharty.
Warto rozważyć zbadanie Sambanu Zachodniego, szczególnie w rejonie strzeżonej pustyni, która mogła kryć wejście do Agharty. Warto także skorzystać z lokalnych legend i pozyskać więcej informacji od mieszkańców. W związku z upadkiem władz Santery, wreszcie możliwe byłoby przeprowadzenie badań także na tym obszarze bez konieczności uzyskiwania zgody. Badania mogłyby skupić się na lokalnym kulcie grzybów i jego potencjalnych powiązaniach z Aghartą. Warto kontynuować poszukiwania na Kontynencie Południowym szczególnie w okolicach Szkarłatnej Fortecy. Koniecznie trzeba podjąć badania tajemniczego szkarłatnego klucza i jego możliwego powiązania z mitycznymi wrotami do podziemnej krainy. Należałoby także powrócić na biegun południowy w celu kontynuacji poszukiwań Nowej Arden oraz dalszego badania symetrycznych kręgów i innych znalezisk, które mogą wskazywać na istnienie ukrytej cywilizacji. Przy kolejnych wyprawach warto zapewnić większą ochronę oraz bardziej zaawansowane technologicznie wsparcie, aby uniknąć problemów logistycznych i poprawić szanse na sukces.
Szczęście sprzyja odważnym!
Bibliografia (chronologicznie):
W poszukiwaniu Agharty, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=474
Ekspedycja do Sambanu, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=509
Demiatycz Bartłomiej, W poszukiwaniu Agharty, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=571
Wyprawa na Hiperboreę, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=577
Wyprawa hiperborejska, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=810
Agharta na biegunie południowym?, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=864
Ku nieznanemu lądowi,
https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=1012
Druga wyprawa do Sambanu Zachodniego, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=1518
Sytuacja Polityczna, https://forum.voxland.org.pl/viewtopic.php?p=1709
W związku z dreamlandzką wyprawą do Solardii, jednej z potencjalnych lokalizacji, „Tajemniczy Pollin” postanowił nieco przybliżyć bialeńskie poszukiwania mitycznej krainy. Zacząć wypada od wymienienia potencjalnych lokalizacji Agharty, które przedstawili Andrzej Swarzewski oraz Bartłomiej Demiatycz, uczestnicy bialeńskich podróży.
Potencjalne lokalizacje
Jedną z rozważanych możliwości była Santera, co wiązało się z szaloną teorią, iż przed kataklizmem Pollin zamieszkiwany był przez inteligentne grzyby, kontynuujące obecnie swoją cywilizację w podziemiach. Najważniejszą poszlaką na rzecz tej lokalizacji był fakt, że wśród mieszkańców Santery do dziś występuje kult grzybów, co jest przyczyną licznej teorii konspiracji. Niestety władze tegoż państwa nie wydały zgody na zagraniczne badania. Może dziś, gdy Santera jest już państwem upadłym i nie trzeba już nikogo prosić o zgodę, warto ponowić próbę i skierować się w tym kierunku?
Drugą potencjalną lokalizacją były stepy Nordaty, a więc prawdopodobnie tereny dzisiejszej Nowej Ordy lub Repujerstanu (obecnie część Westlandu, Federacja Nordacka). Rozważano, że pod ziemią, na słabo zaludnionych ziemiach, ukryć się mogli prehistoryczni naukowcy, którzy posiedli zdolność klonowania i modyfikowania genetycznego własnych ciał, które dzięki temu zdatne byłyby do trwałego życia pod powierzchnią. Dzisiaj badania na ziemiach ordyjskich nie spotkałyby się z jakimikolwiek problemami, gdyż chan jest entuzjastą mitu o Agharcie i dołożyłby wszelkich starań, by wesprzeć poszukiwaczy.
Pod uwagę brano także Republikę Zapytaj, o bliżej nieokreślonej lokalizacji. W okolicach 2014 r. Konstanty Jerzy Michalski, szef bialeńskiej dyplomacji, zapowiadał sprowadzenie z tego państwa wielu nowych mikronautów. Dzisiaj Zapytaj zostałoby być może zaakceptowane przez inne państwa, wówczas jednak byty nieposiadające forum nie były uważane za mikronacje. Dlatego też próżno szukać kraju tego na mapie.
Agharta mogła znajdować się także w Sambanie Zachodnim, należącym dawniej do Al Rajnu, w czasie wypraw będącym obszarem bez przynależności państwowej, a obecnie znajdującym się w składzie Voxlandu.
Rozważano również, czy wejście do mitycznej krainy nie znajduje się na ziemiach dawnej Solardii, ze szczególnym uwzględnieniem Evilstone, pierwszej polskiej mikronacji, założonej jeszcze w 1995 r. Legendy sugerowały, że tamtejsza cywilizacja mogła wywodzić się jeszcze z czasów kataklizmu, a samo Evilstone było punktem spajającym starą i nową epokę.
Kolejna koncepcja wskazywała, że wejście do Agharty mogło znajdować się na Kontynencie Południowym, a więc na Hiperborei. Podejrzewano, że potencjalne wejście do Agharty na Hiperborei może znajdować się na ziemiach dawnego Maharadżatu Tirimudzii lub Królestwa Aryunu. Szczególną uwagę zwraca się na Szkarłatną Fortecę w Tirimudzii, gdzie znajduje się tajemnicza krypta dostępna tylko dla maharadżów i ich kluczników. Chociaż nie ma jednoznacznych dowodów na związek tego miejsca z Aghartą, fakt, że społeczeństwa hiperborejskie były wierne Tradycji Pierwotnej, sprawia, że teoria ta wydaje się warta dalszych badań.
Ponadto rozważano położenie mitycznego krainy na obszarze Interlandzkiej Orientyki Zachodniej, na biegunie północnym oraz na biegunie południowym. Ciekawa historia wiąże się z ostatnią z wymienionych lokalizacji. Demiatycz sugeruje, że południowe rejony Mikroświata, zwłaszcza te na południe od Kontynentu Południowego. XIX-wieczny bialeński okultysta Emanuel Karkettel miał twierdzić, iż południowy kraniec planety był stanowił duchowe centrum praojczyzny ludzkości w Złotej Erze (Satja-Judze). Według niego, ludzkość podlegała stopniowej dewolucji pod wpływem demonicznych energii Północy, stojących w opozycji do Ducha Południa. Ślady tej wielkości miałyby przetrwać w duchowo zaawansowanych cywilizacjach Hiperborei. Teoria nie wyjaśnia jednak, co dokładnie działo się na Dalekim Południu po kataklizmie ani w obecnej epoce Kali-Jugi.
Wyprawy
Pierwsza spośród bialeńskich podróży skierowała się w lipcu 2019 r. do Sambanu Zachodniego, położonego bardzo blisko należących do Republiki Wysp Przyjaźni. Poza wymienionymi już Demiatyczem i Swarzewskim, w ekspedycji udział wzięli: Jan Sapieha, Ronon Dex oraz Ali ibn Abi Talib. Jej dodatkowymi celami, uzasadniającymi dofinansowanie z budżetu, było sprawdzenie sytuacji na ziemiach postrajńskich oraz nawiązanie kontaktu z władzami politycznymi i religijnymi.
Samoloty z uczestnikami wyprawy wyruszyły z lotniska w Venomanii i skierowały się prosto do celu, który okazał się być regionem ogarniętymi konfliktami i rozdrobnieniem politycznym. Grupa podróżników, udając ochronę ajatollaha, ląduje w Ururu, gdzie napotyka miejscową biedotę, a następnie dostąpiła zaszczytu audiencji u miejscowego sułtana. Wyjawienie prawdziwego celu podróży spotkało się ze wściekłością monarchy, w wyniku czego poszukiwacze zostali pozbawieni środków do życia. Dalszą drogę musieli odbyć na wielbłądach. Zdecydowanie bardziej pozytywny był przebieg spotkania z podpułkownikiem al-Talhim, który rozpoznaje jednego z członków ekspedycji. Mimo początkowej gościnności, grupa znajduje się w niepewnej sytuacji w Kiku, gdzie ma się spotkać ze zgromadzeniem plemion i przekonać je do realizacji koncepcji politycznych podpułkownika.
Mimo ostrzeżeń, Bartłomiej Demiatycz dzień przed zaplanowanym spotkaniem zdecydował się na spacer po stosunkowo spokojnym i uporządkowanym mieście, co kontrastowało z dotychczasowymi doświadczeniami podróżników w innych częściach Sambanafryki. Podczas wędrówki został zaczepiony przez starszego mężczyznę, miejscowego szamana wyznającego woodyzm bantuński, który opowiedział mu legendę o ukrytym królestwie pełnym bogactw, zamieszkałym przez mityczne istoty i dostępnym tylko dla nielicznych. Na zakończenie rozmowy szaman wręczył mu tajemniczy przedmiot, którego przeznaczenie pozostaje nieznane. Podróżnik, pełen niepokoju i podejrzliwości, schował przedmiot i powrócił do miejsca zakwaterowania.
Z kolei Jan Sapieha miał szczęście spotkać człowieka, który podzielił się historią o swoim pobycie w miejsc, które nazwał Aghartę. Opisał on tę krainę jako niewielką, otoczoną murem wyspę na rzece, gdzie spędził łagodną zimę. Wyspa była urokliwa, z przejrzystą wodą i łagodnym klimatem, co pozwalało na uprawę winorośli i figowców. Mężczyzna wspominał to miejsce z nostalgią i żalem, porównując swoje uczucia do rozstania z ukochaną.
Po powrocie Demiatycza i Sapiehy do obozu, członkowie ekspedycji zebrali się, aby porównać zebrane informacje na temat Agharty. Sułtan Ururu uważał ją za siedzibę Iblisa, przywódcy zbuntowanych dżinnów, podczas gdy kapłan bantuńskiego woodyzmu opisywał ją jako ukryte królestwo pełne bogactw. Rozmówca Jana twierdził, że to wyspa, na której nawet przebywał. Wersje te były sprzeczne, co sugerowało, że Agharta funkcjonuje w świadomości lokalnych mieszkańców, ale jej dokładna natura pozostaje niejasna. Zdecydowano, że w pierwszej kolejności należy wrócić do kraju, a przyszłe wyprawy lepiej przygotować, zapewniając sobie większą eskortę.
13 lipca doszło do spotkania ze Zgromadzeniem, na którym obecni byli liczni lokalni przywódcy. Sytuacja w regionie była dramatyczna: bieda, wojny domowe i brak żywności. Zgromadzenie było podzielone na trzy frakcje: sambanafrykańskich socjalistów, rajńskich lojalistów oraz fundamentalistów religijnych, co utrudniało wszelkie próby integracji. Obrady nie przyniosły konkretnych rezultatów, a członkowie ekspedycji zostali oskarżeni o okultyzm przez Sułtana Ururu, co mogło zakończyć się tragicznie, gdyby nie interwencja podpułkownika al-Talhiego. Ostatecznie umożliwiono im powrót na Wyspy Przyjaźni.
Pozostały dzień spędzili w Kiku, przeglądając ocalałe biblioteki i próbując zdobyć więcej informacji o Agharcie, lecz natrafiali jedynie na sprzeczne dane, a ich działania były śledzone przez podejrzane osoby. 14 lipca wieczorem zostali zabrani do Ururu, skąd mieli wrócić samolotami na Wyspy Przyjaźni. Przed odlotem dowiedzieli się, że Sarmaci pilnie strzegą bezużytecznego z pozoru kawałka pustyni, którego lokalizacja przypominała mapy wskazujące na wejście do Agharty. Sugerowało to, że coś ważnego może kryć się w tym rejonie...
Krótko po powrocie, już pod koniec lipca, rozważano wyprawę do Santery. Poproszono nawet tamtejsze władze o zgodę, niestety jej nie uzyskano. Wobec konieczności zmiany planów, Bartłomiej Demiatycz zaszył się w bibliotece Uniwersytetu Bialeńskiej i napisał najlepszą po dziś dzień pracę na temat Agharty, wydane asumptem Bractwa Zielonego Płomienia „W poszukiwaniu Agharty”. W tekście tym autor opisał legendę o Agharcie, stwierdzając, iż od dawna fascynuje ona mieszkańców Pollinu. Zauważył jednocześnie, że istnienie tej krainy jest niepewne, a opowieści jej dotyczące wykluczają się nawzajem
Demiatycz opisał też potencjalne lokalizacje Agharty (częściowo na podstawie tego wyliczenia napisano wstęp do niniejszego artykułu) oraz przedstawił bialeńskie poszukiwania tego mitycznego miejsca. Autor wyraził także przekonanie, w imieniu kierowanego przez siebie Bractwa Zielonego Promienia, iż uznaje istnienie Agharty za bardzo prawdopodobne, widząc w niej potencjalne centrum duchowe, które może odegrać kluczową rolę w przyszłości Mikroświata. Agharta ma być miejscem, gdzie przechowywana jest Tradycja Pierwotna, i skąd w odpowiednim czasie ma wyjść władca, który przywróci porządek na świecie. Stwierdził także, iż kraina ta, mimo sprzeczności wśród podań ją opisujących, jest ważnym elementem mistycznej tradycji Mikroświata.
Już kilka dni później, 27 lipca, ogłoszono kolejną wyprawę, która tym razem skierować się miała na Hiperboreę. Swarzewski uzasadnił taki kierunek podróży sugestiami zawartymi w opisanej powyżej publikacji Demiatycza. Podróż miał posiadać również charakter sentymentalny, ze względu na dawne stosunki z państwami funkcjonującymi niegdyś na Kontynencie Południowym. Organizatorzy zachęcali do kontaktu z dawnymi mieszkańcami tych państw i zapraszają ich do udziału w wyprawie. W związku z doświadczeniami z poprzedniej ekspedycji do Sambanafryki, zaplanowano zabranie ze sobą obstawy militarnej.
W wyprawie, poza Swarzewskim (niestety Demiatycz w międzyczasie wyjechał z Bialenii w niewiadomym kierunku i nie uczestnił w podróży), udział wziął także Ronon Dex „jako zabezpieczenie militarno-techniczno-logistyczne”, Joahim von Ribertrop, Jan Sapieha, Kamil Veriopin oraz Adam Aleksander II. Wyprawa hiperborejska była właściwie podróżą w nieznane. Kontynent ten nie był naniesiony na większość ówczesnych map, nie działało tam wówczas (podobnie jak i obecnie) żadne uznawane międzynarodowo państwo.
W skład zespołu morskiego na wyprawę do Hiperborei wchodzą m.in. dwa lotniskowce (jeden z Gwardii Wysp Przyjaźni, drugi z Gwardii Venomanii), okręt liniowy z Wysp Przyjaźni, ciężki krążownik z Gwardii Venomanii oraz sześć niszczycieli (cztery z Gwardii Venomanii i dwa z Gwardii Razorna). Ze względu na brak wyszkolonych załóg na jednostkach z Wysp Przyjaźni, zdecydowano się na uzupełnienie ich doświadczonymi załogami z innych okrętów, m.in. z Razorna (lenno Ronona Dexa) i Venomanii (lenno Andrzeja Swarzewskiego). Lotniskowiec "Wakana" został obsadzony załogą składającą się z doświadczonych oficerów i podoficerów z innych jednostek, a dowództwo przejął Ronon Dex. Okręt liniowy "Amaria" obsadzono rezerwistami z ORB "Niezwyciężony". Dla lotniskowca "Wakana" zapewniono 86 samolotów, pochodzących z różnych eskadr Gwardii Venomanii i Razorna, które będą pełnić role myśliwskie, bombowe i szkoleniowe. Lotnicy z Wysp Przyjaźni będą trenować na tych samolotach podczas rejsu. Dodatkowo, na pokładzie znalazły się specjalne maszyny, w tym osobiste samoloty Ronona Dexa i Gubernatora Filexa (Kamil Veriopin). Lekki lotniskowiec należący do gwardii Venomanii zabrał 36 samolotów z 43. i 44. Eskadry, przeznaczonych do zadań myśliwsko-bombowych i torpedowych.
Ekspedycja wylądowała 15 września w okolicach Kacperpolis, dawnej stolicy Królestwa Aryunu. Lider grupy przeczytał pozostałym podróżnikom fragment encyklopedii, opisujący specyfikę kultury aryuńskiej, którą najlepiej obrazowały górujące nad miastami kopulaste budowle, bazary i tradycyjne stroje. Kacperpolis, niegdyś wielomilionowe miasto, leży w jednym z najcieplejszych regionów Aryunu. Wizyta w mieście wynikała głównie z ciekawości ekspedycji, ponieważ żadne źródła nie wskazywały na to, by wejście do Agharty miało znajdować się w Aryunie.
Po dotarciu do granic stolicy Aryunu, ekspedycję powitali uzbrojeni strażnicy, którzy nie uwierzyli w zapewnienia poszukiwaczy Agharty, iż reprezentują Bialenię, i rozbroili ich. Podróżnicy zaprowadzeni zostali przed Nalinakszę, przywódcę miasta, który zdobył władzę po "apokalipsie" w wyniku walk z bandytami, których nazywał "siłami entropii". Nalinaksza, choć niechętnie udzielał informacji, pozwolił im pozostać w mieście i zgodził się pomóc im dotrzeć do Xocotli, gdzie cywilizacja miała się jeszcze trzymać. Ostrzegał jednak, że im dalej w stronę Tirimudzii, tym większe niebezpieczeństwo. Włodarz miasta nie chciał lub nie mógł podzielić się wieściami z Maharadżatu. Ekspedycja postanowiła na własną rękę poznać miasto i zorientować się w sytuacji, zdając sobie sprawę, że to może być ich jedyna wizyta w tym miejscu.
Wizyta w Xocotli była krótka. Miasto, podobnie jak stolica Aryunu, uniezależniło się po upadku Królestwa i stało się oazą cywilizacji pośród dziczy. Xocotli prowadziło handel z Kacperpolis i okolicznymi osadami, ale kontakty z Tirimudżią były sporadyczne. Gubernator Xocotli wspomniał, że wysłał do maharadżatu dwie wyprawy, które już nie powróciły, wobec czego zaprzestano dalszych prób kontaktu. Uczestnicy ekspedycji z Volkianu (obecnie część Związku Winkulijskiego) byli niezadowoleni z konieczności oddania broni podczas pobytu w mieście, ale wizyta nie trwała długo i rychło ją odzyskali. Jan Lubomorski-Dostojewscy i jego kamraci badali mapy okolicy, oceniając stan dróg i pytając lokalnych żołnierzy o zagrożenia. Okazało się, że teren jest stosunkowo bezpieczny, z niewielką liczbą drapieżników i rozbójników.
Następnie poszukiwacze Agharty do Jodzii, Miasta Wspaniałego, będącego dawniej stolicą maharadżatu. Tam zamiast typowych dla Hiperborei ruin, zobaczyli tętniącą życiem i piękną metropolię, pełną szczęśliwych ludzi. Choć niecodzienny wygląd podróżników wzbudzał zainteresowanie, nikt ich nie zaczepiał. Wkrótce pojawiła się stara limuzyna, z której wysiadł bramin Srinivasa i zaprosił ich do siebie. Opowiedział, że kiedyś był naukowcem, ale po przejęciu władzy przez Wardhamanę, który ogłosił zatrzymanie Kalijugi na południowej półkuli, stał się braminem. Wardhamana zlikwidował kontakty z północą, spalił niebezpieczne książki i wprowadził autarkię. Srinivasa wspomniał o Krypcie, gdzie odkryto trójpalczastą mumię i szkarłatny klucz, który według Wardhamany otworzy Szkarłatne Wrota na końcu Mahajugi. Choć podróżnicy (ani nikt inny z Północy) nie mogli zostać w Jodzii, Srinivasa obiecał im bogactwa i zaszczyty, jeśli odnajdą drzwi do których pasować będzie szkarłatny klucz. Przybysze dowiedzieli się również, że Wardhamana zniknął po przemianach, rzekomo udając się jeszcze dalej na Południe.
Ekspedycja powróciła do Bialenii, by już wkrótce rozpocząć snucie planów na temat podróży na jeszcze dalsze Południe, a konkretnie na biegun. Wierzono, że tam mogą się wrota do Agharty, które otwarte zostaną przez znajdujący się w Tirimidżii szkarłatny klucz. Planowana wyprawa miała na celu nie tylko poszukiwanie mitycznej krainy, ale także zbadanie bieguna południowego.
Uczestnicy wyprawy zebrali się 7 listopada w Venomanii, gdzie przygotowali się do wyruszenia o świcie. Pierwszym celem wyprawy było dotarcie do Kartuscynia, siedmiogrodzkiego miasta na wyspie na południe od Kontynentu Południowego. Tam zaplanowano zasięgnąć opinii miejscowych, zwłaszcza żeglarzy i wielorybników, i ewentualnie pozyskać dodatkowych towarzyszy podróży. Uczestnicy przygotowywali się na długą i wyczerpującą ekspedycję.
Poszukiwacze kontynuowali podróż, docierając do Siedmiogrodu, gdzie miejscowy nauczyciel, uznawany za najmądrzejszego człowieka w okolicy, naszkicował na mapie trasę do bieguna. Ostrzegł, że wielu przed nimi próbowało i nie wróciło, ale istnieje legenda o wyprawie, która zakończyła się sukcesem. Podobno podczas Wielkiej Wojny Mikroświatowej Scholandczycy odkryli nową wyspę, nazwali ją Nowy Arden, i założyli tam bazę. Mimo zakończenia wojny, widziano samoloty lecące na południe. Kartuscyń okazał się miastem dość gościnnym. Najbardziej rozmowni byli miejscowi rybacy, którzy jednak niewiele wiedzieli o biegunie, choć powszechnie wierzyli w istnienie Nowego Arden, opisując wyspę jako teren mroźny i niezdatny do zamieszkania przez człowieka.
Ekspedycja podejrzewali, że może to być początek kontynentu otaczającego biegun. Następnego dnia planowano udać się do Cayo Largo Grad, a potem sprawdzić istnienie Nowego Arden, z nadzieją na znalezienie pozostałości po scholandzkiej bazie. Ekspedycji towarzyszyło wielu Siedmiogrodzian, którzy postanowili dołączyć do bialeńskich poszukiwaczy tajemnic. 9 listopada ekspedycja dotarła do dawnego kurortu, który po kataklizmie przypominał miejsce postapokaliptyczne.
Następnego, skoro świt, ekspedycja wyruszyła na poszukiwanie Nowej Arden. Grupa składała się z osiemnastu osób, w tym trzech liderów, dziesięciu Pretorian i pięciu Siedmiogrodzian. Konieczne było wykorzystanie lodołamacza, który podróżnikom wypożyczyła za niewielką opłatą siedmiogrodzka milicja.. Po jakimś czasie, z powodu grubej pokrywy lodowej, zmieniono środek transportu na skutery śnieżne. Ekspedycja zmierzała w stronę południka zerowego, zaznaczonego na mapie przez Pela Nandera, nie będąc pewna, czy znajdują się na terytorium kontrolowanym niegdyś przez Scholandię lub czy dotarli już na kontynent otaczający biegun południowy. Warunki stawały się coraz bardziej ekstremalne, a śladów po scholandzkiej misji wciąż nie było. Uczestnicy zaczęli zastanawiać się nad nazwą dla krainy, w której się znaleźli, zdając sobie sprawę, że tereny te mogą kryć nieznane kultury lub ogromny ocean. Ekspedycja była zdeterminowana, by odkryć, co naprawdę leży na południe od Hiperborei.
12 listopada doszło do niesubordynacji pretorian, którzy wymusili przedwczesne rozbicie obozu. Uczestnicy wyprawy starali się umilić sobie czas, fotografując lokalną faunę i florę oraz nadając nazwy nowo odkrytym miejscom. Chociaż oficjalną nazwą pozostaje "biegun", jeden z uczestników zaproponował nazwę "Nowa Bialenia", nawiązującą do miejsca, skąd wyruszyli. Uczestnicy mają nadzieję, że dalsza część wyprawy przebiegnie bez zakłóceń, co pozwoli im szybko zakończyć misję i powrócić do domu. 15 listopada, z okazji 6. Rocznicy Republiki Bialeńskiej, ekspedycja zdobyła najwyższy zaobserwowany szczyt. Uczestnicy umieścili tam proporzec z flagą państwową i wspólnie zaśpiewali pieśni ludowe. Szczyt został nazwany imieniem Ojców Założycieli.
13 listopada Bialeńczycy odkryli opuszczone i zniszczone igloo, co sugerowało, że w okolicach bieguna mogą okresowo mieszkać ludzie, roboczo nazwani Biegunitami. Uczestnicy spekulowali, że Biegunici mogli zachować pamięć o scholandzkiej obecności na tych terenach. Następnego dnia burza śnieżna unieruchomiła ekspedycję na cały dzień, więc rozpoczęto świętowanie rocznicy Republiki Bialeńskiej. Kilka dni później na odległym wzgórzu uczestnicy zauważyli maszt, który kiedyś mógł nosić flagę, być może scholandzką. Zaobserwowano także dziwne, symetryczne kręgi.
17 listopada odbyła się "Operacja igloo”. Jeden z uczestników poddał w wątpliwość wcześniejsze wnioski o opuszczeniu igloo przez Biegunitów. Postanowił ukryć się i czekać. Zauważono dwóch nieznanych przybyszów weszło do igloo, ale komunikacja była trudna, aż do wspólnego opróżnienia butelki Admusena. Po tym nawiązano kontakt i ułożono wspólnie pieśń. Przybysze okazali się pomocni, oferując pomoc w powrocie do bazy. Już następnego dnia wyprawa została przerwana z uwagi na wypadek Andrzeja Swarzewskiego podczas wspinaczki górskiej.
Kolejnych ekspedycji przez długi czas nie było… Dopiero na wiosnę 2020 r. Ametyst Faradobus zorganizował drugą wyprawę do Sambanu Zachodniego, jednak jej cele były bardziej przyziemne i nie skupiano się na odnalezieniu wejścia do mitycznej Agharty. Trzy lata później sytuację w Sambanie Zachodnim badał (już nie z ramienia Bialenii, lecz Voxlandu) Joahim von Ribertrop, ale i on nie wspominał w swoich raportach o Agharcie.
Podsumowanie
Gdy wreszcie zakończyłem pisanie tego artykułu, okazało się, że wyprawa do Solardii już się przedwcześnie zakończyła. Wielka szkoda. Zamiast podsumowywania treści artykułu, chciałbym przedstawić kilka sugestii dla potencjalnych poszukiwaczy Agharty.
Warto rozważyć zbadanie Sambanu Zachodniego, szczególnie w rejonie strzeżonej pustyni, która mogła kryć wejście do Agharty. Warto także skorzystać z lokalnych legend i pozyskać więcej informacji od mieszkańców. W związku z upadkiem władz Santery, wreszcie możliwe byłoby przeprowadzenie badań także na tym obszarze bez konieczności uzyskiwania zgody. Badania mogłyby skupić się na lokalnym kulcie grzybów i jego potencjalnych powiązaniach z Aghartą. Warto kontynuować poszukiwania na Kontynencie Południowym szczególnie w okolicach Szkarłatnej Fortecy. Koniecznie trzeba podjąć badania tajemniczego szkarłatnego klucza i jego możliwego powiązania z mitycznymi wrotami do podziemnej krainy. Należałoby także powrócić na biegun południowy w celu kontynuacji poszukiwań Nowej Arden oraz dalszego badania symetrycznych kręgów i innych znalezisk, które mogą wskazywać na istnienie ukrytej cywilizacji. Przy kolejnych wyprawach warto zapewnić większą ochronę oraz bardziej zaawansowane technologicznie wsparcie, aby uniknąć problemów logistycznych i poprawić szanse na sukces.
Szczęście sprzyja odważnym!
Bibliografia (chronologicznie):
W poszukiwaniu Agharty, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=474
Ekspedycja do Sambanu, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=509
Demiatycz Bartłomiej, W poszukiwaniu Agharty, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=571
Wyprawa na Hiperboreę, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=577
Wyprawa hiperborejska, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=810
Agharta na biegunie południowym?, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... hp?tid=864
Ku nieznanemu lądowi,
https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=1012
Druga wyprawa do Sambanu Zachodniego, https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=1518
Sytuacja Polityczna, https://forum.voxland.org.pl/viewtopic.php?p=1709
- Andżej-chan • Stempel
- Biały Chan
- Posty: 1256
- Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
- Kontakt:
-
OBYWATEL
ODZNACZENIA NANDYJSKIE
TAJEMNICZY POLLIN, NR 4
Zapraszam do zapoznania się z nowym numerem najlepszego pisma o niewyjaśnionych zjawiskach Pollinu. Tym razem autorami artykułów są @Julius Ludovici oraz ja.
Zachęcam wszystkich do komentowania, ale też nadsyłania swoich artykułów - im nas więcej, tym częstsze wydania oraz bardziej zróżnicowana tematyka.
Miłej lektury!
I tradycyjnie proszę @Ronon Dex o wrzucenie na stronę.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości