... kiedy na ekranie radaru pojawił się tajemniczy obiekt...
- Kontakt na rufą! Nierozpoznany obiekt - odległość 120 mil, pułap 100 metrów, prędkość 500 węzłów i zwalnia!
- Radar... co to znaczy nierozpoznany?!
- Panie Komandrze... jest... wielki około 500 metrów i... leci?!
- Coooo...?!
Na mostku zapanował chaos... Jak to leci? Okręty nie latają, a samoloty nie są tak wielkie... Na ekranie faktycznie pojawiło się nagle wielkie echo w pobliżu okrętów grupy.
- Obiekt, 60 mil, pułap bez zmian, prędkość 200 węzłów.
Ogłoszono alarm bojowy i para dyżurna w pośpiechu rozpoczęła procedurę startową. Systemy uzbrojenia zaczęły namierzać intruza...
- Odległość 10 mil... zbliża się szybko... już go widać!
Nagle z radia rozległ się komunikat:
"Okręty Cesarskiej marynarki Wojennej, tutaj fregata Bialeńskiego Korpusu Kosmicznego... Nie mamy wrogich zamiarów, nie otwierajcie ognia, nasze uzbrojenie jest nieaktywne. Szukamy kontaktu z Waszym Dowództwem..."
Marynarze z przerażeniem obserwowali zbliżający się obiekt... był ogromny, większy od ich lotniskowca. Miał dziwne kształty i unosił się nad powierzchnią oceanu...
Obiekt zrównał prędkość z grupą i obniżył pułap do kilkudziesięciu metrów... praktycznie zawisł pomiędzy lotniskowcem, a niszczycielem eskorty.
Dowódca grupy nakazał wstrzymanie ognia i startu maszyn pary dyżurnej... to i tak nie miało sensu. Prawie 500-metrowy obiekt powietrzny poruszający się w taki sposób, raczej zwykła rakieta przeciwlotnicza mu nie zaszkodzi. Co najwyżej może pocisk manewrujący z głowicą jądrową wystrzelony z niszczyciela, ale przecież musiałby eksplodować dokładnie "nad głowami".
Faktycznie po bokach obiektu wymalowano wielkie flagi Republiki Bialeńskiej... ale jak i skąd, a przede wszystkim - co to jest? Owszem dowódca okrętu, miał dość szeroką wiedzę na temat dawnego Bialeńskiego Korpusu Kosmicznego i jeszcze starszego Bialeńskiego Programu Kosmicznego, ale to coś niczym nie przypominało statków kosmicznych, które mu demonstrowano w rozlicznych dokumentach. Zresztą przecież Bialenia już nie istnieje i jej siły zbrojne również.
Jeden z oficerów na mostku wywodził się z dawnej Bialeńskiej Marynarki Wojennej i też nijak nie rozpoznawał tego "okrętu"... który jednak faktycznie chyba był bialeński, choć nigdy nie słyszał o takich "fregatach".
Z "fregaty" napłynął komunikat radiowy z prośbą o zgodę na lądowanie pionowzlotu na pokładzie lotniskowca - ma nim przylecieć oficer łącznikowy.
W zasadzie nie ma wyjścia... pomyślał dowódca lotniskowca. Na tym obiekcie widać groźnie wyglądające wieże działowe, a diabli wiedzą co jeszcze takie coś może mieć w zanadrzu. Pokojowe rozwiązanie narzucało się samo, ewentualne działanie zbrojne było samobójstwem. Ciekawość też odegrała rolę...
Od wielkiego "statku kosmicznego" oddzieliła się mała maszyna, faktycznie przypominająca trochę samolot... zrobiła podejście od strony rufy i sprawnie wylądowała na pokładzie lotniskowca. Na pokładzie została otoczona przez uzbrojonych marynarzy żandarmerii oraz strzelców z pokładowego pododdziału piechoty morskiej.
Z "samolotu" wysiadł dziwnie umundurowany... chyba oficer.
Został powitany przez oficerów lotniskowca...
... i zaproszony do kabiny dowódcy.
Tutaj w otoczeniu oficerów CMW rozpoczął swoją opowieść:
Należeliśmy do Bialeńskiego Korpusu Kosmicznego, do Specjalnej Pozaukładowej Grupy Ekspedycyjnej. Wyruszyliśmy na naszą wyprawę 17 października 2021 z orbity Pollinu – ogromnym statkiem „Gigas”, który zabrał w hangarach kilkadziesiąt mniejszych pojazdów kosmicznych.
„Gigas” był statkiem, który Ronon Dex odnalazł na orbicie jednego z księżyców planety Gigas (stąd nazwa statku nadana już w Bialenii), podczas swojej podróży „w nieznane” po czasowym opuszczeniu Bialenii (miało to miejsce 2 lutego 2015). Powrócił po roku na pokładzie właśnie „Gigasa” - 21 marca 2016.
Ogromny (2450 metrów długości), należący do nieznanej cywilizacji statek stanowił wówczas ogromną tajemnicę. Nie było wiadomo do kogo należał i jak znalazł się w naszym układzie słonecznym. Przez jakiś czas stanowił zresztą pilnie strzeżoną tajemnicę państwową w Bialenii i został umieszczony na orbicie Księżyca (po jego niewidocznej stronie). Przez lata trwały badania statku oraz jego przygotowania do działania w ramach bialeńskiego Korpusu Kosmicznego – w tym czasie wyremontowano statek, przystosowano pomieszczenia oraz integrowano systemy statku, ze znacznie mniej zaawansowanymi systemami bialeńskimi. Te wszystkie prace te zostały ukończone dopiero z początkiem marca 2021, a w między czasie przygotowano inne elementy naszej wyprawy m.in. statki, które zabraliśmy ze sobą w hangarach „Gigasa”.
Przez te lata udało się odcyfrować język właścicieli statku, ale nie udało nam się zlokalizować miejsca pochodzenia bo dane jak nam się wydawało zostały skasowane… w sumie nie do końca tam było, bo po prostu jak się potem okazało były skutecznie zaszyfrowane. Mieliśmy jednak pewne podejrzenia do właściwego kierunku w jakim powinniśmy się udać.
Gdy wyszliśmy z podprzestrzeni po długim locie z użyciem hipernapędu jednostki „ożyły” systemy komunikacyjne statku i nawiązaliśmy komunikację z planetą skąd „Gigas” pochodził. Polecieliśmy tam…
Okazało się, że „Gigas” był statkiem badawczym o nazwie „Duma Darkhanu”, który przed wiekami wyruszył w długą podróż w celu zbadania innych układów gwiezdnych i po pewnym czasie zaginął, choć wcześniej dokonał wielu ciekawych odkryć. Ale łączność się urwała… niestety nie wyjaśniliśmy co się stało w naszym układzie i dlaczego statek został opuszczony. Darkhan to nazwa macierzystej planety, z której wyruszył „nasz Gigas”.
Cywilizacja, która wysłała statek od tamtego czasu rozwinęła się bardzo mocno… o ile „Gigas/Duma Darkhanu” był prekursorem dalekich podróży międzygwiezdnych – to obecnie mają oni wiele statków międzygwiezdnych oraz skolonizowali niejedna planetę w wielu systemach. Toczyli zresztą też „kosmiczne wojny”… ale generalnie jest cywilizacja nastawiona pokojowo do innych cywilizacji. Jak się dowiedzieliśmy „wyrośli” już z militarnych ekspansji i bardziej sobie cenią obecnie dobre stosunki z innymi cywilizacjami. Podobno handel przynosi im znacznie większe korzyści niż wojny… i coś w tym jest.
Sam statek, którym tam przybyliśmy był u nich legendą i od początku zdawaliśmy sobie sprawę, że będą chcieli go odzyskać. W zasadzie mogli go nam odebrać siłą, ale rozwój ich cywilizacji i dobre stosunki z innymi cywilizacjami rozsianymi w kosmosie wymaga też przestrzegania prawa, które ugruntowało się przez wieku ich działań kosmicznych.
Zgodnie z tym prawem osobie czy instytucji, która dokona odzyskania statku kosmicznego porzuconego/opuszczonego przez załogę przysługuje duże odszkodowanie. Ich system prawnym jest bardzo zawiły, przynajmniej dla nas taki był – ale wartość odszkodowań waha się tam pomiędzy 20, 50-procentami wartości takiej jednostki. Okazało się tym samym, że posiadamy w sumie pokaźny majątek…
Cała sprawa toczyła się długo, bo około 2 lat i pewnie można by o tym książkę napisać, a po drodze było jeszcze wiele teorii naukowych i mniej naukowych, dotyczących ewentualnego wspólnego pochodzenia naszych cywilizacji. Bowiem nasi gospodarze okazali się być ludźmi podobnymi do nas… pomimo tego, że jak się dowiedzieliśmy w kosmosie jest wiele różnych ras i form życia.
W końcu zapadło rozstrzygnięcie dotyczące odszkodowania i jego wartości – a „Gigasa” oddaliśmy prawowitym właścicielom. Tutaj powstał wśród nas pewien spór – część z nas chciała wracać do Ojczyzny i przekazać te wszystkie rewelacje. Inni chcieli pozostać i osiedlić się w nowym świecie… mającym nieporównywalnie większe możliwości niż nasz „zacofany Pollin”.
Jednak oddaliśmy Gigasa i powrót stanął pod znakiem zapytania. Posiadaliśmy jednak spory majątek z odszkodowania za odzyskanie statku, który podzieliliśmy proporcjonalnie pomiędzy chcących wracać i chcących pozostać w „nowym świecie”.
Grupa chcąca wracać nabyła dwie fregaty z demobilu… W zasadzie nie były to jednostki używane, bo wyprodukowano je pod sam koniec „Wojny z Reptilianami” czyli jaszczuropodobnymi istotami z sąsiedniego układu gwiezdnego. Wojna się zakończyła i statki nie weszły do eksploatacji, a jak to po każdej wojnie bywa był tam wtedy ogromny nadmiar jednostek bojowych. Nastąpiła demobilizacja i te fregaty w zasadzie prosto ze stoczni zostały zakonserwowane i trafiły do rezerwy. Trochę lat w tej rezerwie spędziły i w sumie przez ten czas się zestarzały technicznie, bo w miedzy czasie technika kosmiczna się rozwijała dalej.
Udało nam się te dwie fregaty od nich odkupić… w zasadzie nawet nie były specjalnie drogie, bo był to okres kiedy usuwano z rezerwy jednostki uznawane za nadmiernie przestarzałe. Tylko to co było przestarzałe dla Darkhan – tak nazywaliśmy naszych gospodarzy, dla nas było hipernowoczesnym „darem niebios”. Szybkie jednostki i dobrze uzbrojone statki kosmiczne – choć o wiele mniejsze od „Gigasa”, którym przylecieliśmy. Jednak grupa, która zdecydowała się finalnie powrócić nie była duża, bo większość jednak została i rozproszyła się po planetach kontrolowanych przez Darkhan.
Wyposażyliśmy nasze nowe jednostki i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Zresztą nie tylko fregaty kupiliśmy z demobilu, mamy też mniejsze pojazdy do działań w atmosferze oraz do lotów z orbity i z powrotem. Jeden z nich sami widzicie bo stoi na pokładzie Waszego lotniskowca…
Jednak nie dane nam było wrócić do Ojczyzny, bo naszej Ojczyzny już po prostu nie ma i tego się nie spodziewaliśmy. Gdy wylatywaliśmy Bialenia rozwijała się wspaniale i nic nie zapowiadało jej upadku.
Już gdy dotarliśmy na orbitę Pollinu sprawa zaczęła być „podejrzana”… próbowaliśmy skontaktować się z Dowództwem Korpusu Kosmicznego, ale nie było żadnego odzewu. Baza księżycowa była opuszczona i zrujnowana… Umieszczone przez Korpus stacje orbitalne nad Pollinem okazały się być martwe i też dawno opuszczone - niektóre zresztą zeszły z orbity i spłonęły w atmosferze. Nikt nie odpowiadał, ani nasze dowództwo, ani dowództwo Sił Zbrojnych Republiki Bialeńskiej. Nic, kompletna cisza…
Nawet widak z niskiej orbity pokazał, że większość terenów Bialenii spowite są ciemnością, poza kilkomo „bladymi” poświatami podupadłych miast. Zaczęliśmy mnożyć domysły co się mogło wydarzyć, bo reszta Pollinu wyglądała jak dawniej, jak w czasach kiedy go opuszczaliśmy. Nasz kraj wyraźnie upadła, ale jak – czy była jakaś wojna? Katastrofa naturalna? Postanowiliśmy to sprawdzić.
Jednak deorbitacja fregat w tej sytuacji wydawała nam się zbyt ryzykowna i wysłaliśmy zespół zwiadowczy mały promem. Wtedy dowiedzieliśmy się prawdy… Bialenia upadła, nasz Dowódca opuścił kraj, a na dawnych terenach panuje chaos. Powstały jakieś „Dżamahirijje”, „komitety ludowe”, jacyś religijni fanatycy i kacykowie rządzący podupadłymi miastami w imieniu wyimaginowanych bogów. Na większości terenów danego kraju panuje bieda, głód, smród i ubóstwo… jak to zwykle pod rządami „czerwonych” czy religijnych oszołomów - w wielu miejscach to nawet prądu już nie ma.
Dowiedzieliśmy się jednak o emigracji naszego Dowódcy, marszałka Ronona Dex i części ludności z Półwyspu Lisewskiego do Oceanii Leockiej i Cesarstwa Nan Di… to była dla nas nowość. Co prawda gdy startowaliśmy to kilka dni wcześniej postał Protektorat Nan Di jako terytorium zależnym Brodrii, ale o Oceanii to nikt z nas nie słyszał – bo jej wtedy po prostu nie było.
I to nas trochę podzieliło… jedni chcieli lecieć do Nan Di, a inni „próbować szczęścia” na terenie tej Oceanii Leockiej, bo Leocja była nam znana i szanowana przez wielu. Byłem w grupie zwolenników udania się do Cesartwa Nan Di… ustaliliśmy więc, że weźmiemy jeden statek i polecimy nawiązać kontakt z Nan Di i odnaleźć tam naszego Dowódcę. Resztą ekipy, co chcą lecieć do Oceanii, wraz z drugą fregatą czeka na orbicie – mamy dać im znać co i jak. Podejmą wtedy ostateczną decyzję…
No i tak się spotkaliśmy na Oceanie… woleliśmy w ten sposób niż wywołać zamieszanie pojawiając się nagle nad jakimś nandyjskim miastem. Chcemy się oddać ponownie pod dowództwo naszego dawnego Dowódcy – Marszałka Ronona Dex, prosimy więc o skontaktowanie nas z nim.
Przybyły na koniec pozwolił sobie na żart: Jak widzę po nazwie Waszego okrętu to chyba dobrze trafiliśmy…
Dowódca Cesarskiej Armii Nan Di został natychmiast poinformowany o zaistniałem sytuacji i wyraził chęć szybkiego spotkania z przybyszami... zainteresowany tym jest również Niebiański Cesarz. Zapewne więc przedstawiciele przybyszów zostaną zaproszeni na audiencję w Pałacu Niebiańskiego Cesarza.
Ustalono, że na razie fregata pozostanie w pobliżu grupy okrętów, a delegacja gości zostanie przywieziona do Wiecznego Miasta śmigłowcami pokładowymi z "Ronona Dex".
![Obrazek](https://kustosz.stempel.org.pl/1029/100505667931999346_t.png)
Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń...
__________________________________________________
Materiały źródłowe dotyczące Bialeńskiego Korpusu Kosmicznego oraz historii statku Gigas:
1/ Korpus Kosmiczny na stronie Republiki Bialeńskiej.
2/ Specjalna Pozaukładowa grupa Ekspedycyjna na stronie RB.
3/ Statek Gigas na stronie RB.
Posty na forum Republiki Bialeńskiej dokumentujące działania:
Historia Gigasa i wyprawa w daleki kosmos: https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=2615
Dyskusja o Sci-Fi: https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=2623
Sprzęt Korpusu Kosmicznego: https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=2398
Baza ksieżycowa: https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=2437
Nowy Myśliwiec: https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=2393
Wyprawa na Belgraidę: https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=2421
Wyprawa do pasa planetoid: https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... p?tid=2425
Historia "Gigasa" z bardzo starego forum Bialenii (niestety bez załączników, ale zostały one przeniesione na nowe forum i stronę): https://vonthorn.sarmacja.org/galeria/a ... l#msg41825