Przygody Arnolda Żółćmana

Miejsce prowadzenia rozmów ogólnobastionowych.
Awatar użytkownika
Felix Spirkinsky
Posty: 43
Rejestracja: 12 sty 2025, 22:58
Kontakt:

OBYWATEL

Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Felix Spirkinsky »

Zapraszam Was do wspólnej zabawy narracyjnej, w której śledzimy losy Arnolda Żółćmana, marudnego i nieco groteskowego mieszkańca Bastionu. Arnold pracuje w sklepie mięsnym w Hedongu, gdzie czuje się wyzyskiwany i niedoceniany. W głębi serca marzy jednak o wielkim sukcesie. Każdy uczestnik może dopisać fragment jego historii, wprowadzać nowe postacie, absurdalne wydarzenia czy nieoczekiwane zwroty akcji. Tak więc zaczynamy!

Arnold Żółćman, podrzędny sprzedawca w sklepie mięsnym w Hedongu, stał za ladą, nerwowo stukając palcami o wysłużony blat. "Dzień w dzień to samo: kiełbasa, boczek, marudzenie klientów." - pomyślał, gdy kolejna emerytka zaczęła wykłócać się o świeżość mięsa mielonego. Marzył o zmianie, o czymś, co wyrwałoby go z tej monotonii i dało poczucie, że nie utknął w martwym punkcie. Tymczasem jego największym osiągnięciem było udawanie, że waga działa prawidłowo, mimo że zawsze dodawała pół kilo.
/-/ Felix Markus Spirkinsky von Wettin vel Kubiłaj Ugedej
Obrazek
Awatar użytkownika
Andżej-chan Stempel
Andrew Hordeman
Posty: 1873
Rejestracja: 04 lip 2023, 22:01
Kontakt:

OBYWATEL

ODZNACZENIA NANDYJSKIE

Re: Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Andżej-chan »

Nagle rozległ się dźwięk dzwonka przy drzwiach, ale zamiast kolejnego klienta do sklepu wkroczyło dwóch mężczyzn w ciemnych mundurach Gwardii Nowej Ordy. Jeden z nich, wysoki i barczysty, wyjął z kieszeni złożony na czworo arkusz papieru i odczytał sucho:

— Arnold Żółćman, z rozkazu dowództwa zostajesz wezwany na obowiązkowe ćwiczenia wojskowe. Zgłoś się jutro o świcie w centrum rekrutacyjnym Hedongu.

Arnold zamarł, ściskając w dłoni nóż rzeźniczy. Przez chwilę myślał, że to pomyłka, ale pieczęć Nowej Ordy na dokumencie nie pozostawiała złudzeń. Zerknął na klientów, którzy szeptali między sobą, a potem na swojego szefa, który tylko wzruszył ramionami.

— Cóż, przynajmniej coś się zmieni — mruknął do siebie, chowając wezwanie do kieszeni.
/-/ Andrzej Płatonowicz Ordyński (Andżej-chan), wódz Nowej Ordy
Awatar użytkownika
Reza I Pahlavi Stempel
Posty: 335
Rejestracja: 06 wrz 2023, 00:06
Kontakt:

OBYWATEL

Re: Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Reza I Pahlavi »

Ćwiczenia wojskowe to było coś dokładnie dla Arnolda. Wszystko szło dobrze,a Żółćman się przykładał jak tylko mógł. Miał tylko jeden, malutki incydent, gdy nieobyty z rozdaną nowym rekrutom bronią pamiętającą chyba starą Brodrię,o mało nie odstrzelił głowy koledze wchodzącemu do kwatery którą zajmował! Mogło być gorzej. W końcu przyszedł czas na misję w terenie. Mieli schwytać w odległym górskim regionie, zalesionym i oddalonym od ludzkich siedzib mityczne yeti, które według danych wywiadu, żyły w jaskiniach i polowały na jaki czy inne zwierzęta, dzikie czy hodowlane (choć chodziły słuchy, że mięsem ludzkim też nie pogardzą!). Podoficer kierujący akcją stwierdził, że Żółćman może się przydać jako człowiek potrafiący rozebrać rzeźniczym nożem zwierzynę. Na odprawie, zebrani członkowie drużyny usłyszeli od podoficera dowodzącego akcją, że mają schwytać zwierzę żywe. Miał ich przetransportować wojskowy śmigłowiec Cesarstwa Nan Di i zostawić w okolicy, w której od dawna dochodziło do niewyjaśnionych zaginięć. Byli zdani na siebie...
Awatar użytkownika
Felix Spirkinsky
Posty: 43
Rejestracja: 12 sty 2025, 22:58
Kontakt:

OBYWATEL

Re: Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Felix Spirkinsky »

Arnold siedział w ciasnym wnętrzu śmigłowca, nerwowo obracając w dłoniach swój masarski nóż. Silnik głośno wibrował, a w dodatku w uszach wciąż rozbrzmiewał mu głos podoficera: "Strzelajcie tylko w ostateczności!" Żółćman nie był pewien, czego się spodziewać, ale czuł, że nie czeka go nic dobrego.

Gdy maszyna wylądowała na niewielkiej polanie otoczonej gęstym lasem, drużyna szybko wyskoczyła z helikoptera, gotowa do działania. Arnold z niepokojem patrzył na odlatującą maszynę.

— No to zostaliśmy sami — powiedział jeden z żołnierzy.

Powietrze było wilgotne, a ciszę przerywał jedynie szelest liści poruszanych przez lekki wiatr. Arnold rozejrzał się, czując zimny dreszcz na plecach. Nerwowo przełknął ślinę.

Ruszyli w stronę jaskiń wskazanych przez wywiad. Połamane gałęzie i głębokie odciski w błocie sugerowały, że coś dużego poruszało się tu całkiem niedawno.

— Mam złe przeczucia — szepnął do Arnolda jeden z żołnierzy, Bob. — Dobrze, że jesteś rzeźnikiem, najwyżej oprawisz tę bestię jak kurczaka. A kto wie, może nawet będzie smaczna — dodał, próbując żartować.

— Każde mięso da się oprawić, ale nie każde powinno się jeść — odparł cicho Żółćman, przypominając sobie dawne opowieści starych rzeźników o zwierzętach, których mięso sprowadzało zgubę na tych, którzy je skosztowali.

Z głębi lasu dobiegł ich odległy, nieludzki ryk. Drużyna natychmiast zamarła. Arnold odruchowo chwycił za karabin. Szybko zaczął tęsknić za sprzedażą kiełbasy w Hedongu.
/-/ Felix Markus Spirkinsky von Wettin vel Kubiłaj Ugedej
Obrazek
Awatar użytkownika
Reza I Pahlavi Stempel
Posty: 335
Rejestracja: 06 wrz 2023, 00:06
Kontakt:

OBYWATEL

Re: Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Reza I Pahlavi »

Arnold zastanawiał się, który geniusz wpadł na pomysł złapania zwierza żywcem. Zdał sobie sprawę, że to może być jego ostatnia misja. Nie jest sztuką zginąć za Cesarstwo,ale lepiej żeby druga strona gryzła ziemię.
Postanowił doradzić dowodzącemu akcją wycofanie do najbliższej wioski i zastawienie pułapki. Może uda się zarekwirować za wojskowym pokwitowaniem jakiegoś jaka i wykorzystać jako przynętę. O dziwo, podoficer Li się z nim zgodził! Uznał, że to oczywista pułapka małpoludów. Wydał swoim żołnierzom rozkaz oszczędzania amunicji.
Zaczęli marsz ubezpieczony w kierunku najbliższej wsi. Mieli wrażenie, że stale ich ktoś obserwuje z okolicznego lasu. Kto tu był myśliwym,a kto zwierzyną? Czy jakaś żywa skamielina typu gigantopitek była warta ich życia? Może wystarczyło tylko zabrać próbki sierści dla naukowców i niech się bawią w laboratorium w genetykę regresywną czy klonowanie? Szeregowy Żółćman był przerażony...
Awatar użytkownika
Felix Spirkinsky
Posty: 43
Rejestracja: 12 sty 2025, 22:58
Kontakt:

OBYWATEL

Re: Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Felix Spirkinsky »

Nagle wśród drzew coś się poruszyło. Było słychać ciężkie kroki oraz dźwięk łamanych z łatwością gałęzi. Arnold poczuł, jak włosy na głowie stają mu dęba. Bob, który szedł tuż obok, uniósł dłoń, zatrzymując oddział.

— Kontakt! — krzyknął podoficer Li, celując karabinem w stronę lasu.

Z cienia wyłoniła się masywna sylwetka. Nie był to jednak zwykły yeti, jakiego opisywały legendy. Stwór miał ludzkie oczy, zbyt inteligentne, zbyt świadome. Arnold z przerażeniem zauważył, że w jednej z jego wielkich łap coś się błyszczało: stalowy nóż wojskowy.

— To… to niemożliwe… — wyszeptał.

Bestia zatrzymała się, zmierzyła wzrokiem żołnierzy. A potem przemówiła niskim, gardłowym głosem:

— Odejdźcie... albo zostaniecie na zawsze.
/-/ Felix Markus Spirkinsky von Wettin vel Kubiłaj Ugedej
Obrazek
Awatar użytkownika
Reza I Pahlavi Stempel
Posty: 335
Rejestracja: 06 wrz 2023, 00:06
Kontakt:

OBYWATEL

Re: Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Reza I Pahlavi »

Żołnierzy wprawdzie na moment zamurowało z wrażenia, ale Li pierwszy odzyskał zimną krew i strzelił do stwora nabojem zawierającym środek nasenny.

Małpolud upadł nieprzytomny i został na wszelki wypadek umieszczony w klatce.

Sytuacja wyglądała nieciekawie, bo trzeba było albo kontynuować marsz do wioski, by zorganizować punkt obrony i stamtąd wezwać śmigłowiec albo zrobić to już tu i teraz.

Arnold dostał rozkaz pilnowania zwierza i miał w razie czego dopilnować, żeby trafił w jednym kawałku w ręce naukowców.

Ciekawe, kto wyjdzie z tego bez szwanku? My czy stworzenie? Skąd on miał nóż wojskowy i jakim cudem jest w stanie mówić? - pomyślał Żółćman.

Do wiochy kawał drogi,a włochaczy może być tu zaraz więcej.
Awatar użytkownika
Felix Spirkinsky
Posty: 43
Rejestracja: 12 sty 2025, 22:58
Kontakt:

OBYWATEL

Re: Przygody Arnolda Żółćmana

Post autor: Felix Spirkinsky »

Arnold nerwowo ścisnął karabin. Małpolud wciąż pozostawał nieprzytomny, ale jego obecność budziła więcej pytań niż odpowiedzi. Podoficer Li, z ponurą miną, konsultował się przez radio z dowództwem.

Nagle w lesie rozległ się dudniący ryk. Arnold spojrzał na Boba, który pobladł i wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć.

- Li, co robimy? - zapytał Żółćman, nerwowo rozglądając się dookoła. - Robi się ciemno, nie możemy tu zostać. Zaraz przyjdą kolejne.

Podoficer wziął głęboki oddech i ścisnął radio w dłoni.

- Nie wiem, Arnold - przyznał cicho, wyraźnie spięty. - Dowództwo coś przed nami ukrywa. Każą nam zabrać to… “coś” do wioski i tam czekać na wsparcie.

Do rozmowy wtrącił się Kim, naukowiec z Akademii Wojskowej, którego zadaniem podczas misji było zbadanie anatomii schwytanego yeti.

- Mi to wygląda na jakiś nieudany wojskowy eksperyment - powiedział, mierząc wzrokiem nieprzytomną bestię. - Coś, co wymknęło się spod kontroli.
/-/ Felix Markus Spirkinsky von Wettin vel Kubiłaj Ugedej
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kantyna „Bastion””

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość